środa, 22 października 2014

Wpis na wpół urodzinowy

Gdy słyszę zdanie "liczy się każdy dzień", najczęściej mam skojarzenie z filmowymi scenami szpitalnymi, kiedy lekarz informuje rodzinę o krytycznym stanie zdrowia pacjenta i zaordynowanym leczeniu, które trzeba wdrożyć lada moment. 

Zawsze miałam wrażenie, że zdanie to niesie z sobą pewnego rodzaju ponaglenie. Groźbę, że najmniejsze nawet opóźnienie będzie się wiązać z pogorszeniem sprawy, stanu zdrowia, czy czegokolwiek, czego dotyczy. A jednocześnie nakaz, by cieszyć się każdym dniem, bo być może zostało ich bardzo niewiele. 

Ale chwileczkę, czy musi nad nami wisieć groźba śmiertelnej choroby albo przyrodniczego kataklizmu, żebyśmy zechcieli doceniać życie, którym żyjemy dziś?

Te wszystkie poniedziałki, wtorki i piątki

Niedawno przeglądałam katalog Ikea w poszukiwaniu rozwiązań do pokoju dziecięcego i jak nigdy, nie tylko oglądałam zdjęcia, ale również czytałam opisy. Wszystko dlatego, że już na drugiej stronie ujrzałam wielki napis: "Liczy się każdy dzień". Wiedziałam już, że autorzy katalogu znaleźli doskonały sposób, by zatrzymać uwagę czytelnika od samego początku. 

Marketingowcy Ikei nie straszyli upływem czasu, terminalną chorobą, ani końcem świata. Pokazali jedynie, że nasze codzienne sprawy i prozaiczne czynności noszą znamiona wyjątkowości i należy je doceniać. Oczywiście będą takie w pełni, gdy otoczymy się ichniejszymi meblami i wyposażeniem :) Niemniej warto zatroszczyć się o to, by celebrować nie tylko wzniosłe momenty, co zwykle nie jest trudne, ale też uprzyjemniać sobie codzienność. 

Odkąd jestem rodzicem, każdy z moich dni jest ważny. Tak świąteczna niedziela, jak i czarny piątek. Każdy jest unikalny, choć wiele z nich tak do siebie podobnych, że czasem tracę rachubę czy coś wydarzyło się już dziś, czy jeszcze wczoraj... 

Baby manager 

Jak nikt i nic innego dotychczas, dziecko zmusza mnie do rozważnego zarządzania sobą w czasie. Do lepszej organizacji, do perfekcyjnego ustalania priorytetów, optymalnego podziału obowiązków. Tak, by wygospodarować czas nie tylko na wspólną zabawę i aktywności, ale też na samo bycie, towarzyszenie. I na mój własny odpoczynek, którego nie może zabraknąć, a z którego najłatwiej zrezygnować, gdy grafik napięty. Wszystko po to, bym w kontakcie z dzieckiem sama była w jak najlepszej formie - tak fizycznej jak i psychicznej. 

A trzeba przyznać, że półroczne dziecko, to już całkiem wymagający człowiek :)


fot.www.polki.pl
fot.www.facebook.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...