środa, 4 czerwca 2014

Macierzyństwo to ściema?

Jeśli komukolwiek tytuł powyższy kojarzy się ze słynnym felietonem Agnieszki Chylińskiej, rozpoczynającym się od słów: "Ja wiem, że Machina to nie jest miesięcznik dla początkujących matek...", to jest to prawidłowe skojarzenie. Właściwie zamiast silić się na tekst o podsumowaniu połogu (bo tym tematem chcę się w tej chwili zająć), mogłabym podpiąć linka do owego artykułu i byłoby po sprawie. Wysilę się jednak, bo jest (nie)jedno "ale".

Zresztą link zamieszczam i tak, żeby Czytelnik wiedział do czego nawiązuję: Macierzyństwo to ściema.  

Błogosławiona niewiedza

Gdy spoglądam wstecz na tych kilka pierwszych tygodni z maluchem w domu, mam ekstremalnie mieszane uczucia. Trochę nie dowierzam, że to już za mną (że przetrwałam "najgorsze"), a trochę jestem zdumiona, że tak to nieźle wyglądało. 

Jeśli chodzi o kondycję fizyczną nie będę się powtarzać, bo wspominałam o niej w poprzednich wpisach. Podsumowując, uratowała mnie niewiedza. Jak człowiek nie wie, na co idzie, to się nie boi. Zastaje fakty i musi je przyjąć do wiadomości. Ja tak bardzo skupiłam się na opanowywaniu stresu przed normalnym porodem, że następstwami cesarskiego cięcia byłam kompletnie zaskoczona. Może to i lepiej, bo gdybym wcześniej wiedziała...

Cierpienie fizyczne pokazało mi jedną bardzo ważną rzecz o samej sobie: nie jestem w stanie długo go znosić. Po prostu nie. Zrobię wszystko, żeby usunąć ból lub chociażby go zredukować. Gdybym żyła w czasach torturowań, to od razu wypaplałabym wszystkie tajemnice, byle tylko nikt nie robił mi krzywdy. W podziemiu też nie mogłabym działać. 

Jak śpi i jeść nie woła  

A jednak do dziecka dawałam radę wstawać. Jakaś magiczna siła, coś poza mną, kazało mi podchodzić i zaspokajać kolejne potrzeby synka. Kiedy było bardzo ciężko, mówiłam sobie, że to już tylko jeden ostatni raz, na więcej nie starczy mi sił. Ale dziwnym trafem starczało. 

Ściemą okazało się moje wyobrażenie na temat okresów snu i czuwania dziecka. Ludzie dookoła mówili: "taki maluszek to przecież prawie cały czas śpi". Doprawdy? Hmm... To już wiem, skąd się wzięło powiedzenie, że dziecko jest urocze jak śpi i jeść nie woła. Szkoda tylko, że nie ma czasu na przyglądanie się takiemu uroczemu śpiochowi, bo każda wolna chwila gdy maluch zmruży oko, jest na wagę złota. 


Do dziś nie wiem, skąd matki mają siły do prawie 24-godzinnej aktywności na dobę. Gdy mój synek zapadał w sen na cztery godziny w nocy, to dla mnie - po odliczeniu czasu na toaletę, kolację, ogarnięcie domu - na sen zostawały dwie. I tak dzień w dzień (i noc w noc). Kto wie, może mózg jest tak inteligentnym tworem, że przy pomocy hormonów jest w stanie u młodych matek skompilować sen z ośmiu do dwóch godzin, bez utraty jego jakości?  

Ulegając propagandzie

Wracając do Chylińskiej, prawie mogłabym się podpisać pod jej tekstem. A jak wiadomo, prawie robi różnicę. Właściwie to mniej niż prawie. Różnicę między jej wrażeniami z pierwszego miesiąca macierzyństwa, a moimi jest taka, że ja od początku spodziewałam się, że będzie "rokendrol". Oczywiście nie do końca miałam pojęcie na czym on dokładnie miałby polegać, ale z góry założyłam, że łatwo nie będzie. Reklamy z bobaskami w roli głównej ani optymistyczne słowa kobiet, które zapomniały już jak to było w połogu, nie zaciemniły obrazu macierzyństwa, który przez lata powstawał w mojej głowie. Posiadanie dziecka od zawsze jawiło mi się jako ogromne wyzwanie, bo nieprzespane noce, bo wrzask, bo ciągła potrzeba zajmowania się, bo odpowiedzialność za rozwój i milion wyrzeczeń. To przecież dlatego do niedawna nie myślałam o potomku uważając, że to nie na moje siły. Czułam, co się święci :)

Z panią Agnieszką mogę sobie natomiast podać rękę w sprawie karmienia. Na komplikacje w tym temacie nie byłam przygotowana w ogóle. Ze szkoły rodzenia zapamiętałam, że karmić należy na żądanie, ale nie rzadziej niż co 3 godziny licząc od chwili rozpoczęcia karmienia. W praktyce... - temu wątkowi poświęcę już osobny wpis, bo po pierwsze mam sporo do powiedzenia, a po drugie - zasługuje na to. 

Na czarnym szlaku

Próbując streścić połóg w kilku zdaniach, porównałabym go do wspinania się na wysoką górę. Mozolna wspinaczka dzień po dniu, w zasięgu wzroku jedynie najbliższy odcinek zbocza, nie widać ani szczytu, ani sąsiednich gór. Nie ma czasu na oglądanie się za siebie, trzeba oszczędzać siły. Celem wędrówki jest wierzchołek góry, jeszcze nie wiadomo jak wysokiej. I gdy w końcu noga staje na szczycie, oczom ukazuje się rozległy masyw górski, a dalsza droga wiedzie grzbietami, łącząc się z linią horyzontu. 


Dokładnie takie miałam odczucie, gdy kalendarz wskazał zakończenie połogu. Wcześniej wydawało mi się, że ten pierwszy odcinek macierzyńskiej podróży to odcinek specjalny, po którym będzie już nieco z górki. Ale ze szczytu widzę wyraźnie, że dalsza ścieżka nie prowadzi w dół. Teraz już cały czas będę poruszać się na wysokości kilku tysięcy metrów, a nie - jak dotychczas - na nizinach. Jak powiedziała nam położna - nie dościgniemy niemowlęcia w rozwoju, zawsze zaskoczy nas czymś nowym. Gdy już nauczymy się go i przyzwyczaimy do pewnych zachowań, nazajutrz mogą się one okazać nieaktualne. Jak w piosence do serialu Rodzinka.pl: "(...) nie śpię już okrągły rok i zawsze za nimi o krok". A jednak chcę "więcej jeśli się da, błagam o więcej każdego dnia"... 

Rozstrzygnięcie 

Czy macierzyństwo to ściema? Powiedziałabym, że to zależy od punktu wyjścia, czyli poprzedzających je wyobrażeń, wiedzy oraz przygotowania. Moje macierzyństwo zrodziło się po wielu latach totalnej znieczulicy względem dzieci, a nieraz otwartej niechęci. Przez te wszystkie lata naoglądałam się, jak to inni rodzice użerają się z nimi i to wystarczyło, żebym powiedziała "to ja podziękuję". 

Teraz, kiedy sama zakosztowałam jak to jest, uważam że moja niegdysiejsza awersja uchroniła mnie dziś przed bolesnym rozczarowaniem. To taka strategia na życie - nastawić się na najgorsze, żeby się potem przekonać, że nie jest aż tak źle. Powiem więcej. Jest nie tylko nieźle, ale bywa też zaskakująco dobrze. Bo przecież "bezzębny dziamdziak" nie je na okrągło, pieluchy dobrze wchłaniają wilgoć i nawet najbardziej rozwrzeszczanego zawodnika w którymś momencie zmorzy sen.  


fot.www.babyonline.pl
fot.www.familie.pl
fot.www.orange.jobs
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...