piątek, 7 lutego 2014

Ja - kobieta

To, z jaką rolą życiową najczęściej ludzie się utożsamiają można łatwo sprawdzić, zadając pytanie: "kim jesteś", albo "czym się zajmujesz". Wtedy padają odpowiedzi: jestem prawnikiem, studentem, lekarzem, księgową, babcią, wychowuję dzieci, śpiewam, skaczę ze spadochronu, jeżdżę po świecie, szkolę, robię to co lubię, zarabiam na rodzinę, szukam pracy. Odpowiedzi będzie tyle ile respondentów. I nie znaczy to, że podane zajęcie lub funkcja jest jedyną, ale można podejrzewać, że najważniejszą życiową rolą.

Jeszcze nie wiem, jak zadziała na mnie macierzyństwo, ale na pewno nie chciałabym, żebym od dnia narodzin mojego dziecka ograniczyła się do bycia matką. Bo ciągle jestem jeszcze partnerką, przyjaciółką, córką, siostrą, psychologiem, pracownikiem, może jeszcze kiedyś studentką i tak dalej. Mam swoje zainteresowania, lubię się czasem zaszyć tylko z moimi sprawami. Mam marzenia i plany. I przede wszystkim: jestem kobietą. 

Właśnie dlatego gdy dowiedziałam się o warsztacie "Ja-kobieta", będącym zaproszeniem do dłuższego cyklu w ramach grupy rozwojowej dla kobiet, postanowiłam - idę!

Pokaż mi swoją torebkę, a powiem ci...

Jak to bywa na warsztatach prowadzonych przez doświadczonych i kreatywnych trenerów, na bazie jednego, z pozoru niewyszukanego ćwiczenia, można zbudować całe zajęcia, podyskutować, skonstruować teorię, wyciągnąć wnioski i zabrać coś dla siebie.

W każdym razie ja wzięłam dla siebie bardzo dużo. O swoich potrzebach, postrzeganiu kobiecości, o utożsamianiu się z kobiecymi/niekobiecymi rzeczami, o znaczeniu innych kobiet w moim życiu. 

Co ciekawe, grupa kobiet w jakiej się spotkałyśmy (nie znających się wcześniej), była bardzo różnorodna, przez co interesująca, a jednocześnie - wbrew stereotypom - nie wyczuwało się atmosfery rywalizacji i poczucia zagrożenia (zazdrość, czy zawiść). 

Zaskakującym dla mnie było też, że choć każda z nas pochodziła z zupełnie innej bajki, to jednak miałyśmy ze sobą wiele wspólnego - pomimo różnic w poglądach, w stylu życia czy preferowanym modelu rodziny. Wspólnym mianownikiem okazała się właśnie kobiecość, którą można w sobie odkryć w takim właśnie "babińcu", gdzie inne kobiety są dla nas lustrami...

Testosteron w mniejszości

OK, nie był to sam babiniec. Nie ukrywałam przed pozostałymi uczestniczkami, że będzie nas podsłuchiwał pewien jegomość, ale postara się nie zakłócać przebiegu warsztatu i nie wtrącać w babskie sprawy. Jednak po ruchach synka wyraźnie czułam, że osiągnął szczyt swojej aktywności i o spaniu ani myślał. Na szczęście dotrwaliśmy do końca zajęć, bo łaskawie nie kopał mnie po pęcherzu, więc warsztat uznaję za w pełni zaliczony i udany :)    


fot.www.trenerzy.slask.pl
fot.www.sara.my

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...