sobota, 15 lutego 2014

Zanim złapię baby bluesa

Przed paroma dniami zrobiło się głośno w mojej okolicy za sprawą matki małego (ok. półrocznego) dziecka, która popełniła samobójstwo wyskakując nocą z okna własnego mieszkania. Niestety jest to przypadek autentyczny, a nie jedna z wielu mrożących krew w żyłach plotek, niewiele mających wspólnego z rzeczywistością. 

Ocenia się, że to najprawdopodobniej skutek nieleczonej depresji poporodowej, którą (wcale się nie dziwię) ciężarne raczej się nie chwalą - trudno więc takie zaburzenie zdiagnozować. Z drugiej strony wielu lekarzy na oddziałach ginekologiczno-położniczych niespecjalnie interesuje się stanem psychicznym swoich pacjentek - oni już swoją robotę wykonali: przyjęli poród, reszta należy już do położnicy. Ich zdaniem każda kobieta jakoś sobie radzi z wyzwaniami macierzyństwa, może trochę się pomazgai, ale ostatecznie stanie na nogi i nie ma co się doszukiwać wielkich depresji.   

Między porodówką a resztą życia

Rozmawiałam o tym ze znajomą ginekolożką. Przyznała, że wielu lekarzy tak właśnie myśli. Jednak po ostatnim incydencie niektórzy nieco złagodnieli w poglądach. Są skłonni przyjąć do wiadomości, że jedne kobiety radzą sobie lepiej, inne gorzej, ale są też niestety i takie, które nie dają rady wcale. Oczywiście nie jest całkowitą prawdą, że nie dają rady, ale problem w tym, że tak właśnie swoją sytuację postrzegają. A to wystarczy, by się załamać, jeśli na czas nie otrzymają wsparcia. Bo wsparcie niestety nie przybędzie, jeśli udaje się, że wszystko jest w porządku i z dobrą miną do złej gry obmyśla się strategię popełnienia samobójstwa...

Dowiedziałam się, że depresja poporodowa dotyka w większym stopniu kobiet, które rozwiązały ciążę przez cesarskie cięcie. Wiąże się to najpewniej z mniejszą więzią z dzieckiem, którą kobiety rodzące naturalnie mają szansę nawiązać już w czasie porodu. Tego, że poród nie skończy się cesarką akurat nie można sobie zagwarantować, ze względu na możliwość wystąpienia komplikacji w czasie porodu drogami natury. Ale jeśli kobieta wie, że taki właśnie będzie jej poród (ze wskazań medycznych wiadomych wcześniej, lub własnej decyzji), warto uczulić bliskie osoby, by szczególną troską objęły kobietę w połogu i nie bagatelizowały dłużej utrzymującego się baby bluesa. Co ważne, objawy poważnej depresji mogą wystąpić znacznie później, niż w samym szpitalu, czy zaraz po powrocie do domu.  

Sama wielokrotnie zastanawiałam się, jak zareaguję na nową sytuację, na sam poród, na spotkanie z dzieckiem, pierwsze wspólne dni i w dalszej kolejności na nową rzeczywistość w domu. Niewykluczone, że tak jak ok. 80% młodych mam, załapię za sprawą hormonów jakiegoś nieszkodliwego baby bluesa, który minie sam po pewnym czasie. Mam nadzieję, że będę w stanie sobie wtedy przypomnieć o tym, żeby możliwie o siebie zadbać, nie obwiniać się o brak formy i dać sobie tyle czasu ile będzie trzeba, żeby przyzwyczaić się do funkcjonowania w nowych warunkach i w nowej roli.  

Moja osobista prośba

Kto przeczytał ten wpis, jest proszony o skontaktowanie się ze mną jakiś miesiąc po porodzie celem sprawdzenia, czy wszystko u mnie w porządku. 

Z góry dziękuję!


fot.www.healthforher.org
fot.www.babyblues.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...