niedziela, 29 grudnia 2013

Chyba mu oddam!

Ruchy dziecka, gdy już łatwo rozpoznawalne i nie do pomylenia z aktywnością różnych narządów wewnętrznych, są prawdziwie nieziemskim doznaniem!

Łapię się na tym, że gdy tylko poczuję kuksańca w brzuchu, mam ochotę podzielić się tą radością z całym światem! 
Tutaj! O...tu! - mówię podekscytowana - przyłóż rękę, zaraz poczujesz!
W praktyce jednak oszczędzam ów "cały świat" i wybór najczęściej pada na męża albo siostrę, jeśli akurat są w pobliżu. 

A masz!

Najdziwniejszym dotychczas doświadczeniem związanym z ruchami dziecka było to, gdy mały kopnął mnie dość solidnie podczas jazdy samochodem. Jako kierowca staram się teraz szczególnie skupiać na drodze, a tu nagle takie buch-buch od wewnątrz. I choć nie był to szczyt siłowych możliwości synka, to jednak udało mu się mnie rozproszyć na parę sekund. 

Pomyślałam wtedy, że znów Matka Natura sprytnie to wymyśliła. Dziecko już teraz stopniowo przyzwyczaja mnie do swojej obecności. Pokazuje mi swój rytm dobowy - niekoniecznie zbieżny z moim. A to z kolei uświadamia mi konieczność bycia elastyczną, bo gdy mały będzie już na świecie, raz po raz będzie mnie wybijał z mojego rytmu. Przez pewien czas jego potrzeby będą wymagały niemal natychmiastowego zauważenia i zaspokojenia. I z pewnością nie raz pokrzyżuje mi plany :) 

Słyszałam od wielu osób, że warto notować pory, w których wyczuwa się aktywność płodu, bo z dużym prawdopodobieństwem po urodzeniu dziecko zachowa taki sam "grafik" dobowy. Osobiście nie spisuję tego, bo wydaje mi się, że rusza się dość często, ale takie dwie ulubione pory, które się zdecydowanie powtarzają, to przed 9.00 rano (droga samochodem do pracy) ok 22.00 (czyli mniej wtedy, kiedy po całodniowej gonitwie siadam wreszcie na czterech literach). Czasami tak sobie pozwala, że mam ochotę mu oddać! :) Własną matkę będzie kopał... :P


fot.www.polki.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...