Po wczorajszym spotkaniu z przyjaciółką, na które pofatygowałam się jeszcze samodzielnie samochodem, dostałam od niej takiego oto maila:
"(...) dzięki tobie pozbyłam się stereotypu ciężarnej kobiety, która jest nieszczęśliwa, narzeka i źle wygląda. (...) Jak sama zdecyduję się na potomka, to będę mieć przed oczami szczęśliwą, promieniejącą ciebie, która świadomie podjęła decyzję o macierzyństwie"To dla mnie 100% komplement. Dodam, że obie się przed laty zarzekałyśmy, że nie będziemy mieć dzieci, bo najpierw trzeba być w ciąży, a to przecież straszny stan dla kobiety... :)
No, to miło, że mogę być dla kogoś dobrym przykładem. Sama się cieszę, że jestem ciągle mobilna i że nie mam ciąży zagrożonej, przy której musiałabym leżeć. I przede wszystkim pozytywnie zaskakujące jest to, że szalejące hormony nie dają się szczególnie we znaki otoczeniu, a wręcz dobry humor utrzymuje mi się, z drobnymi wyjątkami, na stałym poziomie.
I za to już się podziękowania samej matce naturze należą :)
fot.www.coreblog.pl