Usłyszałam kiedyś taki skrót myślowy, że dzieci to same pieluchy. Zgaduję, że w wielkim uproszczeniu chodziło o to, że dzień matki zlatuje głównie na zmienianiu pieluch. No niech się zastanowię...
Zgoda, jest tego trochę :) Początkowo dobijało do dwunastu na dobę. Rzeczywiście, miewałam poczucie, że nie odchodzę od przewijaka. Podobnie z karmieniem - poduszki do karmienia prawie nie odkładałam, bo się nie opłacało :)
Aż kusi, żeby zapytać, co jest między tymi pieluchami? I nie jest to pytanie o zawartość, rzadszą lub gęściejszą (bo każdy rodzic wie, co to "kupa po pachy"). Pytanie o to, co dzieje się w tak zwanym międzyczasie. Co robi kilkutygodniowe dziecko gdy akurat nie je, albo gdy nie jest przewijane?
Dziecko jest.
fot.www.parentsawy.com