poniedziałek, 2 czerwca 2014

Dyscyplina vs przyjemność?*

Zapytałam niedawno znajomą mamę, czy i jak bardzo dyscyplinowała swoją córkę, gdy ta była w wieku mojego synka. Byłam ciekawa, czy stosowała się do podręcznikowych zaleceń, na przykład czy pilnowała tego, żeby dziecko zasypiało samo w łóżeczku (a nie na rękach, albo przy piersi) albo czy powstrzymywała się od biegnięcia do niego na każde jego kwięknięcie. 

Autorzy poradników sugerują trzymanie się ściśle określonych reguł od pierwszych tygodni życia po to, żeby rodzice nie mieli trudności w przywoływaniu dzieci do porządku w późniejszym wieku. Stąd przestrogi by pod żadnym pozorem nie brać dziecka do łóżka rodziców, bo się potem nie odzwyczai albo niekoniecznie karmić na żądanie, żeby dziecko miało rozsądne odstępy między posiłkami. I tak dalej. Zaleceń jest mnóstwo, w zależności od tego, jaką książkę na której stronie otworzymy. Tym, co je łączy, jest zdecydowany nacisk na dyscyplinę oraz apel, aby kochać mądrze. I całkiem sporo mam korzysta z tych rad uznając je za bardzo pomocne wychowawczo.


A co odpowiedziała mi moja znajoma? 

"W ogóle nie ograniczałam sobie kontaktów z małą. Gdy miałam ochotę, to przytulałam ją, brałam na ręce, cieszyłam się bliskością. Wczesne dzieciństwo jest zbyt krótkie, żeby zabierać sobie tą ogromną przyjemność bycia z własnym dzieckiem."
I gdy patrzę na jej relację z 4-letnią córką, wcale nie mam wrażenia, że mała jest rozpuszczona jak dziadowski bicz. Widzę za to wspaniałą więź między matką a dzieckiem. Mogłabym śmiało wysnuć wniosek, że matczyna miłość wcale dziecka nie zepsuła. 


A mój syn? Z dnia na dzień widzę, jak bardzo się zmienia, jak różne ma potrzeby i jak inaczej je manifestuje. Dziś jestem dla niego osobą, do której chce się przytulać, do której się uśmiecha, u której czuje się bezpiecznie. A jutro? Nie wiem, co będzie jutro, za tydzień, za miesiąc, za rok. Domyślam się, że im będzie starszy i bardziej samodzielny, tym mniej będzie mnie potrzebował. Może więc nie warto sztucznie rozrywać naturalnej więzi matka-dziecko, skoro z biegiem czasu i tak ulegnie ona rozluźnieniu? 

100% rodziców, których znam mówi: "Dzieci tak szybko dorastają! Nie wiem, kiedy to przeleciało...". Części z nich przy tym kręci się łezka w oku. Dla mnie płynie z tego prosty wniosek: trzeba cieszyć się tym, co niesie ze sobą dzień dzisiejszy i czerpać z tej cudownej bliskości pełnymi garściami tak długo, jak długo będzie mi dane. 

A dyscyplina? Hmm, chyba zorientuję się, kiedy dziecko zacznie wchodzić mi na głowę i wtedy przyjdzie czas na niezwłoczne zrewidowanie poglądów :) 


Podpisano: niepoprawna optymistka ;p


* W kwestii wychowania rodzice napotykają jeszcze wiele innych dylematów, m.in.: przykład czy słowo? autorytet czy kontrola? kochać czy wymagać? karać czy nagradzać? Te i wiele innych przeciwstawnych podejść zostało w interesujący sposób omówionych w książce sprzed ponad 10 lat pt. "Dobra miłość", która niedawno wpadła mi w ręce. Choć moim zdaniem lektura jest zdecydowanie warta uwagi pod względem merytorycznym, to nie odważę się polecać jej rodzicom ze względu na fakt odsiadywania wyroku za pedofilię (sic!) przez jednego z autorów kilka lat po wydaniu książki. Za całym przekonaniem mogę natomiast polecić "Psychologię dziecka" autorstwa Rudolpha Shaffera. 



fot.www.sosrodzice.pl
fot.www.zaradna-mama.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...