piątek, 25 października 2013

Zapasy zmartwień

Pomimo mocnego postanowienia, że w ciąży nie będę się zamartwiać na zapas, przyznaję się bez bicia, że nie zawsze jestem w tym względzie zdyscyplinowania. 

Co jakiś czas pojawiają mi się w głowie czarne scenariusze związane z porodem, moją nieumiejętną opieką nad dzieckiem czy problemami z karmieniem. Najczęściej w wyniku rozmowy z jakąś kobietą, która nie ma zbyt szczęśliwszych wspomnień i nieopatrznie się nimi podzieliła. Albo dlatego, że przeczytałam o jeden artykuł w internecie za dużo - i wystarczyło, żeby się nakręcić.  


Czasami też sama, ni stąd ni zowąd, zaczynam się zastanawiać, czy dobrze przeżywam ciążę, czy o wszystkim pomyślałam, czy ze wszystkim zdążę do narodzin. No i w końcu - czy sprawdzę się jako matka. 



Kijowa nauczka

Choć mam pełną świadomość, że zadręczanie się ma niespecjalny sens, a tylko pogarsza samopoczucie, to nie raz muszę sięgnąć do doświadczeń z przeszłości, żeby udowodnić sobie po raz kolejny, że myślenie o przyszłości w taki sposób nie jest ani zdrowe, ani potrzebne. 
Kolejne takie doświadczenie zdobyłam niedawno. 

Tydzień temu zamówiłam nowe kije do nordic walking. Odbiór - przesyłka kurierska. Tylko...dlaczego właściwie podałam adres domowy, skoro prawie wcale mnie tam nie ma? Mogłam spokojnie podać adres firmowy wraz z godzinami mojej pracy. A jak nie nie zastanie w domu i żadnej pasującej mu porze? Pewnie do mnie zadzwoni... Może wtedy może poproszę, żeby zostawił paczkę u sąsiadów? Tylko których? Hmm, jak powiem mu, żeby się rozejrzał i jeśli pod domem zobaczy srebrne auto, to niech puka do tych po prawej, a jeśli niebieskie - to zastanie tych po lewej? Przesyłka jest opłacona, więc nie powinno być problemu. 

Tym sposobem stworzyłam plan B, lecz mimo to powód do zmartwień nie zniknął zupełnie. No bo przecież mogło się zdarzyć, że żadnej z sąsiadek nie będzie w domu!

Planu C nie zdążyłam już obmyślić, ponieważ nazajutrz obudził mnie dzwonek do drzwi. Gdy zauważyłam przez okno, że to kurier, zdążyłam tylko przywdziać szlafrok i zbiec otworzyć drzwi. Oślepiające słońce uniemożliwiało mi otworzenie i tak wciąż sklejonych powiek, więc mając do dyspozycji jedynie wąskie pole widzenia w lewym oku, powitałam miłego pana szerokim uśmiechem. Odebrałam przesyłkę, podpisałam co trzeba i już zamykając drzwi roześmiałam się w głos kręcąc z niedowierzaniem głową.

W czasie gdy ja zamartwiałam się realizacją jednego z możliwych scenariuszy, los przygotował dla mnie zupełnie inny bieg wydarzeń. I to taki, który - gdybym go przewidziała - stanowiłby zasadniczy powód do zmartwień (zwykle jest dla mnie nie do pomyślenia, aby otworzyć komukolwiek drzwi przed zrobieniem porannej toalety i ubraniem się, a przynajmniej otwarciem obojga oczu!). Wobec tego mój “prawdziwy” powód do zmartwień musiałby brzmieć: “co będzie, jeśli kurier przyjedzie za wcześnie?”. 

Zapasy dla zapaśników

Życie lubi zaskakiwać, o czym przekonuję się raz po raz, dlatego martwienie się na zapas naprawdę mija się z celem. Teraz, dzięki sytuacji z kurierem, za każdym razem gdy zachciewa mi się kręcić w głowie abstrakcyjne filmy, wystarczy że spojrzę na kijki do nordic walking. Przypominają mi nie tylko kuriera, który je dostarczył, ale przede wszystkim mnie zaskoczoną biegiem wydarzeń. I naprawdę odechciewa się wchodzić w kompetencje wróżbitom :) 

Jak to się ma do tego, co teraz się dzieje w moim życiu? Choćby tak, że przedwczesne stresowanie np. przebiegiem porodu jest bezcelowe, bo zwyczajnie nie mogę przewidzieć, jak będzie. Będzie, jak będzie. Ani lepiej, ani gorzej. A pracę z wizualizacją lepiej zostawię sobie do bardziej przewidywalnych celów :)


fot.www.multishop24.pl
fot.www.english.hidden-science.net
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...