Zauważyłam, że DZIECI to temat rzeka i właściwie każde babskie spotkanie można by przetrwonić na takie rozmowy. Pewnie jak moje dziecko już się narodzi to i mnie to nie ominie, bo ulegnę pokusie chwalenia się, czego to mój maluch nie zrobił :)
Póki co jednak uważnie filtruję informacje wyłapując te, na które mam aktualnie zapotrzebowanie. Czyli te uspokajające, że jest i będzie OK i że dam sobie ze wszystkim radę.
Z maminych mądrości wyłowiłam ostatnio kilka ważnych dla mnie punktów:
1. Umiar wychodzi na zdrowie
Położna, która chodziła po porodzie do mojej koleżanki powiedziała jej, że dzieciom ze zbyt czystych, tzw. sterylnych domów zawsze się coś przyplącze. Jak nie alergia, to inne "uczulenie" na czystość i nienaturalne warunki życia. Te z brudniejszych domów, nawet lekko patologicznych, są zwykle zdrowsze - bardziej zahartowane. Podobnie matki, które na siebie i dziecko nadmiernie "chuchają" mają więcej problemów wszelakich.
Niestety nie wiem, gdzie leży granica między czystością a przesadą, ale taka opinia uspokoiła mnie o tyle, że jeśli w pierwszych tygodniach po porodzie sprzątanie od czasu do czasu przegra u mnie z potrzebą snu, to świat się nie zawali :)
2. Błędy rodzicielskie
Znajomy, jak tylko dowiedział się o mojej ciąży, wyrwał się tylko z jedną radą. "Ciesz się tym okresem i tym, co się dzieje w twoim ciele. I nie próbuj robić wszystkiego idealnie, bo to niemożliwe".
No tak, proste. Właściwie dobrze jest mieć taką świadomość od samego początku - żeby uniknąć rozczarowań i nie zagnębiać się, gdy braknie mi na coś sił. Albo gdy popełnię jakieś błąd zaniechania przez chociażby niewiedzę.
3. Mniejsze zło
Często przepytuję znajome o to, jak bardzo przestrzegały ciążowej diety. Głównie dlatego, że sama podchodzę do tematu świadomie, ale wielokrotnie ulegam różnym zachciankom. I nie zawsze udaje mi się obyć bez wyrzutów sumienia, że coś nie było najlepszym wyborem jeśli chodzi o inwestycję w zdrowie dziecka. Akurat nie jestem zwolenniczką podejścia, że w ciąży należy sobie folgować i pozwalać na wszystko. Może dlatego, że jeszcze żaden smak i zachcianka nie wyciągnęły mnie z łóżka w środku nocy i nie kazały pędzić do najbliższego sklepu całodobowego. Jasne, mam ochotę na różne rzeczy, ale nie w dużo większym stopniu, niż przed ciążą. Teraz jest tylko taka różnica, że moje bycie łasuchem mogę jakoś uzasadnić :)
Dlatego przypadły mi do gustu słowa koleżanki, która choć preferuje zdrowe odżywianie, pozwalała sobie w ciąży na różne odstępstwa. Stwierdziła, że niezjedzenie słoika nutelli bardziej by jej zaszkodziło niż zjedzenie, bo na walkę z pokusą zużyłaby za dużo energii, a poza tym wydzieliły by się w jej organizmie jeszcze hormony stresu. Stawiając na nutellę, wybrała więc mniejsze zło! :)
4. Najlepsza mama
Ostatnia wysłuchana mądrość to taka, żeby...nie słuchać zbyt wielu mądrości :) Nie dać się zwariować opiniom ekspertów, nie czytać za wiele gazet dla rodziców itp. I najważniejsze - nie dać sobie wmówić, że jest się gorszą mamą jeśli się nie spełnia jakiegoś warunku "idealnego macierzyństwa".
Cenna uwaga, bo faktycznie jeśli coś jest w modzie np. karmienie piersią, to przyznanie się do tego, że wybrało się karmienie butelką, może się wiązać ze społecznym potępieniem (co to za matka, która nie da dziecku tego co najlepsze?!). Warto być przygotowanym na taką konfrontację, ale jednocześnie umieć obronić własny wybór tego, co najlepsze dla mnie i dziecka. Mówiąc "obronić" mam na myśli przestrzegać, a nie tłumaczyć się. Jedno z praw asertywności zakłada, że nie musimy się nikomu tłumaczyć z własnych decyzji.
fot.www.visitlondon.com