piątek, 19 września 2014

Dziecko też człowiek

Co to znaczy wychowywać dziecko? Moja pierwsza myśl - kształtować je po swojemu, czyli według uznania wychowawcy. W takim układzie dziecko jest podporządkowane rodzicom, którzy odgórnie wytyczają kierunek jego rozwoju. 

A co to znaczy wsłuchiwać się w potrzeby dziecka, respektować je i realizować? W moim rozumieniu - uznawać podmiotowość małego człowieka wraz z jego unikalną osobowością i dawać mu prawo do istnienia takiemu, jakie jest. 

I tu pojawia się konflikt interesów. Bo jeśli dziecko z natury jest krnąbrne, to czy rodzic powinien sobie odpuścić wszelkie zabiegi dyscyplinujące na rzecz pełnej swobody? Oczywiście w imię szacunku dla małego indywiduum...  

W mojej krótkiej karierze matki usłyszałam wielokrotnie: "Tylko nie biegnij do niego na każde zawołanie, nie bądź na każde skinienie, bo dziecko okręci sobie ciebie wokół palca!". OK, mogę ignorować, tylko gdzie jest granica, za którą dochodzimy do deprywacji potrzeb? Wolałabym nie narażać dziecko na wykształcenie syndromu wyuczonej bezradności, tak utrudniającego dorosłe życie. Z drugiej strony niemowlę jest tak absorbujące (przynajmniej moje :)), że chcąc nie chcąc, nierzadko i tak nie przybywam na wezwanie.  

Daj palec...

Dla mnie to nie lada wyzwanie. Z jednej strony obserwacja dziecka i próba zorientowania się w jego temperamencie, stylu reagowania, potrzebach. Z drugiej - nie tracenie z oczu własnej koncepcji wychowawczej. Czyli ani nie tłamsić, ani nie rozpuszczać. Czy zatem to rodzic w pełni narzuca model wychowawczy, czy dopasowuje się jedynie do tego, co prezentuje dziecko?

W końcu czy można sobie pozwolić na "rządy dziecka", tak popularne w dzisiejszych czasach, że aż zyskały miano dzieciocentryzmu? Czy raczej od początku zdecydowanie nie dawać palca, bo weźmie całą rękę? 

To ten sam dylemat, co "karmić na godzinę, czy na żądanie?". W pierwszym przypadku rodzic ustala reguły, w drugim - dziecko. W tym ostatnim może dojść do błędnego odczytania sygnałów i nieadekwatnej reakcji rodzica. W pierwszym - dziecko może się buntować przeciwko próbom narzucenia mu czyjejś woli. Tak źle i tak niedobrze. 

Złoty środku, przybywaj!

Chyba jedynym rozsądnym wyjściem jest ciągła otwartość na interakcję. Realizacja polityki wychowawczej ale z pełną uważnością na małego człowieka. Z należnym mu szacunkiem, który przysługuje każdej ludzkiej istocie, nie wyłączając tych najbardziej bezbronnych. I w razie potrzeby gotowość do zmiany obranego kursu. 

Trzeba ciągle pamiętać, że rodzina jest systemem, w obrębie którego nie tylko rodzice mają przemożny wpływ na dzieci, ale i dzieci zwrotnie oddziałują na rodziców. To dlatego nie ma dwóch identycznie wychowanych dzieci przez tych samych rodziców, choć często deklarują oni równe traktowanie rodzeństwa. Rodzicielskie rozdawanie "po równo" to już jednak temat na osobny wątek. (Może niebawem poruszę). 

Póki co postaram nie dopuścić, aby syn wszedł mi na głowę, ponieważ aktualnie jest już na wysokości mojej szyi ;)


fot.www.dzieci.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...