wtorek, 9 września 2014

Zapytaj eksperta

Znajomi pożyczyli mi trzy tomy poradnika dla rodziców "Mamo tato co ty na to" autorstwa najpopularniejszego ostatnimi czasy fizjoterapeuty dziecięcego. Do każdej książki dołączono DVD z zapisem wywiadu z Pawłem Zawitkowskim jak również innymi specjalistami, więc poszłam na skróty i obejrzałam zamiast czytać. 

Muszę się od razu przyznać, że nagrania te odbierałam głównie zmysłem słuchu, bowiem głos pana Pawła ma na mnie działanie silnie kojące i relaksujące. Pewnie dlatego, ze sama jestem dość energiczna (żeby nie powiedzieć roztrzepana :)), więc wszyscy choć odrobinę spokojniejsi ode mnie, mają zdolność wyciszania mnie.




Zdaniem specjalistów

Ale do rzeczy, bo nie o walorach audio chciałam się rozwodzić. Bardzo uważnie wysłuchałam, co mają do powiedzenia różni eksperci - od neurologa, poprzez fizjoterapeutę, a na psychologu zwierząt(!) skończywszy. Zauważyłam, że to niezmiernie wciągające - dowiadywać się coraz to ciekawszych faktów z różnych dziedzin nauki o człowieku, zwłaszcza tak małym. Szybko przekonałam się, że omówienie głównych zagadnień wcale mnie nie satysfakcjonowało. Później jeszcze na YouTube kontynuowałam poszukiwania filmików na tematy pokrewne, a potem pokrewnych od tamtych i tak dalej. 

Zawsze lubiłam poszerzać wiedzę w interesujących mnie obszarach, jednak spostrzegłam, że w temacie dziecięcym trzeba umieć postawić w którymś momencie kropkę. To tak rozległa tematyka, że iluzją jest możliwość dowiedzenia się wszystkiego. A szkoda, bo ciekawość przeogromna. W dodatku zaczęło mi towarzyszyć poczucie, że nie wiedząc tego czy tamtego, nie będę w stanie dobrze wychować dziecka. Ba, że przegapię jeszcze jakieś krytyczne momenty, a popełnione w tym czasie błędy okażą się nieodwracalne i zemszczą się w przyszłości... Paranoja. 

Rozproszenie odpowiedzialności

Gdy zaczęłam już wyguglowywać kolejne zapytania, uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak. Że to nie idzie w dobrym kierunku. Przecież kiedyś nie było tych wszystkich specjalistów, a jednak ludzie jakoś wychowali dzieci! Dlaczego więc ja miałabym wymagać od siebie znajomości najnowszych trendów wychowawczych i stosowania ich? Dlaczego daję się zapędzać w kozi róg oddając ekspertom władzę nad moim macierzyństwem? 

Okazuje się, że nie jestem odosobniona w takiej skłonności. Zjawisko to ma nawet w socjologii specjalną nazwę: odbieranie macierzyństwa środowisku społecznemu*. Przygotowanie do bycia matką czy rodzicem "odbiera się" amatorom, czyli matkom, babciom, ciociom - kobietom z najbliższego otoczenia, a całą tą edukację powierza się odpowiednio kształconym specjalistom: psychologom, pedagogom, pediatrom, położnym, fizjoterapeutom itp. Zamiast rozmowy z doświadczonymi kobietami, młode mamy sięgają raczej po książkę, idą do szkoły rodzenia - szukają profesjonalnego wsparcia. 

Moim zdaniem

Czy to dobrze? Nie wiem. Trochę zazdroszczę pokoleniu moich rodziców, że do głowy im nie przychodziło, że nie są przygotowani do bycia rodzicami, albo że czegoś nie umieją. Podstawową wiedzę i umiejętności przekazywało się z pokolenia na pokolenie i to wystarczało. 

Dziś nie wystarcza. Do żadnego programu nie zaprasza się przykładowej pani Jadzi, matki trójki dzieci, aby podpowiedziała widzom, w jaki sposób radziła sobie z wyzwaniami macierzyństwa. Dziś zaprasza się ekspertów, którzy recytują teorie i proponują jedynie takie rozwiązania, które poparte są jakimiś badaniami. Gdzie tu pole dla rodzicielskiej spontanicznej improwizacji? Gdzie radość poszukiwania, odkrywania i spełniania się? 

I przede wszystkim, gdzie zaufanie do siebie i przekonanie, że jako rodzice damy sobie radę, bo jesteśmy do tej roli stworzeni...? 


*źródło: artykuł z magazynu Zwierciadło, wyd. 8/2014, do przeczytania tutaj


fot.www.legalline.ca
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...