środa, 22 stycznia 2014

Kiedy wychodzi?

W poczekalni u lekarza przez chwilę przyglądał mi się dziś pewien jegomość. Zerkał raz po raz na mój brzuch przyodziany popisową koszulką ze smerfem, próbował łapać kontakt wzrokowy, zaczął się uśmiechać. 

W końcu zapytał wskazując na brzuch: "Kiedy wychodzi?"

Ależ mnie rozbawił! Oczywiście odpowiedziałam równie grzecznie jak on zapytał (co się okazało jedynie wstępem do dłuższej wymiany zdań). W tym samym czasie nie mogłam powstrzymać obrazów pojawiających się w mojej wyobraźni na hasło "dziecko wychodzi". 
Wyobraziłam sobie mianowicie, że dziecko przychodzi na świat ot tak, w chwili kiedy się na to zdecydowało. I tak oto najpierw pakuje swoje manatki w brzuchu, może zwija sobie pępowinę w rulon, albo bierze pod pachę łożysko i po prostu wychodzi. Otwiera sobie najpierw drzwi (szyjkę macicy), potem swobodnie przechodzi przez dalszą część kanału rodnego, aż na końcu tunelu ujrzy światło. Zaczerpuje trochę oddechu (dokładnie tak, jak na basenowej zjeżdżalni chwilę przed wypadnięciem z rury do wody) i oto jest. Wychodzi i pozdrawia wszystkich oczekujących...
Gdybym tak sobie potrafiła odtworzyć ten "filmik" na porodówce, to może zdołałabym się nieco rozluźnić i odprężyć. Albo może jednak to nie jest najlepszy pomysł. No bo jeśli bym się zbytnio oddała tym wizualizacjom, to zamiast przeć, mogłabym chcieć przekonywać położną, że mój syn przecież sam sobie wyjdzie... :) 


fot.www.rzeszow4u.pl

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...