poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wzorce rodzicielskie - które pozytywne?

Świąteczny weekend (z bonusowym poniedziałkiem Trzech Króli) spędziliśmy nad wyraz towarzysko. Obskoczyliśmy rodzinne urodziny i spotkaliśmy się z trzema parami znajomych (oddzielnie oczywiście). Wszyscy oni są już dzieciaci, więc umawiając ich dzień po dniu przez chwilę zastanawialiśmy się, czy to aby nie za dużo szczęścia na raz. Mówiąc wprost, baliśmy się, że nas przytłoczą dzieciowymi tematami.

Teraz już mogę odetchnąć z ulgą i przyznać, że obawy były bezpodstawne. Jedni znajomi nawet nas zaskoczyli, ponieważ "sprzedali" kilkumiesięczną córę rodzicom, a sami z przyjemnością oderwali się od rodzicielskich obowiązków. Drudzy znajomi nie mieli komu zostawić dwójki dzieci, którą heroicznie wychowują praktycznie bez pomocy (rodzina daleko). Jednak i z nimi dało się porozmawiać, głównie dzięki ich dobrej organizacji i widocznemu partnerstwu w związku: każdy zajmował się jednym z dzieci, albo chwilami obojgiem, żeby ten drugi mógł napić się kawy.  

Mam dzieci i nie zawaham się ich zabrać 

Po tym weekendzie zdałam sobie sprawę z tego, że moje uprzedzenia odnośnie spotkań z dzieciatymi wynikają z wcześniejszych doświadczeń z innego typu rodzicami. Takimi mianowicie, którzy nigdy, ale to przenigdy nie ruszają się z domu bez dzieci. Takimi, którzy obrażają się, jeśli ktoś ich zaprasza bez dzieci. I dla których jest nie do pomyślenia, by jakieś popołudnie przeznaczyć wyłącznie dla siebie i swoją rozrywkę. 

Tacy oto rodzice, nawet jeśli już wpadają z wizytą, na każdym kroku podkreślają, że mają dzieci i te dzieci są dla nich najważniejsze (w domyśle: przez co oni mają pełne prawo czuć się najlepszymi rodzicami). Spotkania z nimi są zawsze jednym wielkim skupieniem na dzieciach. Zwykle jestem mocno skołowana, bo nigdy nie wiem, czy zdanie które akurat wypowiada taka matka, będzie skierowane do mnie, czy do jej pociechy. Ze zdumieniem obserwuję wtedy, jak kobieta ciągle zagaduje do swojego dziecka, nawet w chwili gdy ono spokojnie zajmuje się sobą i wcale nie przeszkadza dorosłym w konwersacji!

Rodzic autentyczny

Cóż, sama się wkrótce przekonam, jak to jest. Na chwilę obecną bliższy wydaje mi się ten pierwszy model - rodzice, którzy nie wyrzucają do kosza całego swojego dotychczasowego życia z chwilą pojawienia się dzieci. Postawa tych drugich kojarzy mi się z próbą udowodnienia sobie, że jest się rodzicem doskonałym, rodzicem na 100%. Jej źródłem często jest faktyczny brak czasu dla dzieci (np. z powodu pracy) i związany z tym wyrzut sumienia zagłuszany wyolbrzymioną uwagą skierowaną na dzieci, gdy jest się wśród innych ludzi ("popatrzcie, mam dzieci i zajmuję się nimi w każdej wolnej chwili, nie mam czasu dla siebie").

Pewnie niebawem zobaczę jak to jest, gdy chce się uchodzić za dobrego rodzica. Jeśli nie przed sobą samym, to przynajmniej przed innymi. Mam jednak nadzieję, że nie zapomnę, iż wystarczy być rodzicem wystarczająco dobrym - nie jakimś ideałem. A już na pewno nie takim, który nie daje sobie ani odrobiny przestrzeni tylko dla siebie.  


fot.www.edziecko.pl
fot.www.sexymamy.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...