wtorek, 14 stycznia 2014

Po co być ideałem?

Nie to, żebym była jakimś strasznym bałaganiarzem, ale do pedanta z pewnością mi daleko. W każdym razie jestem przekonana, że wielokrotnie oblałabym "test białej rękawiczki" przeprowadzony przez najperfekcyjniejszą panią domu w tym kraju. I cóż z tego?

Ot, tak mi się temat nasunął, gdy zastanawiałam się, jakich standardów czystości wymaga dziecko. Hmm, na pewno nie skrajnych. Czyli chyba mieszczę się w jakiejś normie. 

Po co o tym wspominam? Rozmawiałam niedawno ze znajomą na temat utrzymania w domu porządku. Obie uznałyśmy, że posiadanie zawsze wysprzątanego domu stanowi spore wyzwanie. Ciekawszym jednak wnioskiem było stwierdzenie, że żadnej z nas nie jest to specjalnie do szczęścia potrzebne. To znaczy lubimy mieć wszystko na swoim miejscu i dobrze czujemy się w czystym wnętrzu, ale niekoniecznie chcemy poświęcać temu zajęciu lwią część naszej doby. A skoro wypicowany dom nie znajduje się najwyżej w mojej hierarchii wartości, to po co zaprzątać sobie tym szczególnie głowę? 

Ano po to, że utarło się, że to kobieta dba o porządek w mieszkaniu i to na niej spoczywa ta przeogromna odpowiedzialność. To kobiety są chwalone za świetną organizację, za to, że jedną ręką mieszają zupę, a drugą odkurzają i tak dalej. I oddają się niektóre panie z prawdziwą satysfakcją tej wielozadaniowości, jakby chciały wygrać wyścig z kurzem. Tak jakby ilość powtórzeń tych samych ruchów szmatką miała sprawić, że to przebiegłe siedlisko roztoczy już nie powróci. A przecież zawsze wraca. 
"Nigdy nie ma wystarczającej ilości czasu, by zrobić wszystko, ale zawsze jest na tyle czasu, by zrobić to, co najważniejsze." (Brian Tracy)
Niestety wiele kobiet ciągle tłumaczy się, jeśli ma niewysprzątany dom. Mówią, że przy dziecku nie są w stanie wszystkiego ogarnąć, że brakuje czasu... A ja myślę, że czasu jest dokładnie tyle ile trzeba, po prostu są rzeczy ważne i ważniejsze, a wybór zawsze należy do nas. 

Przykładowo jeśli mam dziecko w wieku wymagającym najwięcej mojej uwagi, to dlaczego mam od siebie żądać, żeby tyle samo uwagi poświęcać o wiele mniej ważnym sprawom? To proste: doba jest ograniczona tak samo jak i moja energia, więc jeśli inwestuję ją w opiekę nad dzieckiem, to z czystym sumieniem pozwalam sobie na delikatne zaniedbania w innych dziedzinach życia. Nie muszę i nie chcę być ideałem. Bo i po co? 

Dziecko i tak rozliczy mnie z ilości czasu spędzonego z nim na zabawie, a nie z roboczogodzin przeznaczonych na sprzątanie. 


fot.www.sheknows.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...