poniedziałek, 13 stycznia 2014

Muzyka łagodzi o...czekiwanie

W dzieciństwie najbardziej lubiłam grać na keyboardzie, a potem gitarze wtedy, kiedy zostawałam sama w domu. Granie dla siebie miało jeszcze tą przewagę, że mogłam sobie do woli podśpiewywać. 

Tak zostało do dziś. Jeśli z rzadka ogarnia mnie chęć uderzenia w struny, to tylko w samotności. W ciąży zdarzyło mi się to po raz pierwszy właśnie teraz. Zasłyszałam w radiu znajomą piosenkę, zaczęłam sobie podśpiewywać i nagle mnie olśniło: przecież już mogę zacząć kolekcjonować kołysanki dla małego! Będę mogła nawet śpiewać i grać je sama. Ba, już mogę!!!

Do kołyski

Tym sposobem odkurzyłam gitarę, wyciągnęłam grubą teczkę ze zbiorem tabulatur i tekstów piosenek z chwytami...i przepadłam na dobrych kilka godzin. Zachwytom nad (odgrzewanymi) odkryciami nie było końca. Na szczęście gra na instrumencie jest jak jazda na rowerze - trzeba sobie tylko przypomnieć, jak ruszyć nie tracąc równowagi, a potem już rower sam jedzie. 

Wśród ulubionych piosenek znalazłam też coś szczególnego - dwie kołysanki, które zawsze mi się podobały, ale nigdy dotąd nie odbierałam ich z takim przejęciem. Nawet nie byłam w stanie zaśpiewać ich całych, bo przy którymś wersie głos mi się załamywał...

Podaję linki do oryginałów:

We've created life

W czasie tej muzycznej uczty przypomniałam sobie o jeszcze jednej, absolutnie niesamowitej piosence. Przyjaciółka obiecała sobie, że gdy dowie się o swojej ciąży, włączy ją swojemu mężczyźnie w czasie oznajmiania mu tej radosnej nowiny. Włączyła :)



fot.www.murzynowo.eu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...