środa, 7 maja 2014

Pierwsza życiowa podróż

Po porannym obchodzie zapadła decyzja - wychodzę ze szpitala. Musiałam jeszcze tylko zaczekać na wypis. Salowa była przeszczęśliwa, że zwalniam pokój. Uprzejmie poprosiła, żebym pozwoliła jej posprzątać jeszcze zanim opuszczę salę. Żaden problem - stwierdziłam. A niech się kobiecina uwinie z robotą i nie robi nadgodzin w piątek.

Nie znoszę pakowania, ale tego dnia poszło mi błyskawicznie. Jak nigdy pozbierałam rzeczy i bez zbytecznych ceregieli powkładałam do walizki i toreb. Wiem, wiem - brzmi, jakbym jechała na wakacje, ale wyprawka do szpitala była naprawdę spora. Zwłaszcza, że każdego dnia jeszcze mi coś dowożono (na przykład sama poducha do karmienia jest już tak pokaźnych rozmiarów, że zajęła jeden wielki worek), dlatego przy wypisie mój dobytek był o wiele większy, niż przy przyjęciu. 

Przez chwilę nie mogłam się zdecydować, jak ubrać synka w jego pierwszą podróż. Miałam dylemat, bo od czterech dni nie wychodziłam na zewnątrz, ale jedno spojrzenie przez okno wystarczyło, żeby zauważyć ludzi w krótkich rękawkach, czyli ciepło.  

Wychodząc ze szpitala czułam się tak, jakbym wkraczała do innego świata. Ludzie jacyś tacy szybko chodzący (w przeciwieństwie do kobiet po porodach), pełne słońce, świeże powietrze. Z jednej strony towarzyszyło mi poczucie, że właściwie świat pozostał taki sam, jak przed kilkoma dniami, gdy podążałam w przeciwnym kierunku. Z drugiej strony świadomość, że mój własny świat zmienił się całkowicie. 

Wsiadając do samochodu uzmysłowiłam sobie, że od teraz to MY jesteśmy w pełni odpowiedzialni za nasze dziecko. Już nie mam guzika wzywającego położną, a w razie problemów nie odwiozę małego na oddział noworodków. Teraz wszystkie decyzje należą wyłącznie do nas. To ogromne wyzwanie! 


Na tylnym siedzeniu obok fotelika z synusiem jechałam uśmiechnięta i podekscytowana. Młody przespał całą drogę do domu, co dobrze rokuje jeśli chodzi o przyszłe podróże :) A ja byłam szalenie dumna. Spoglądałam w oczy mężusia - współtwórcę tego małego cudeńka - odbite w lusterku wstecznym i po raz kolejny w życiu poczułam się szczęściarą. Teraz mam dwóch wspaniałych mężczyzn!  

Przed domem czekały znajome sąsiadki, które mocno mi kibicowały w ciąży i wspierały sms-owo w czasie pobytu w szpitalu. Powitały mnie jak zwycięzcę, wyściskały, obowiązkowo pozachwycały się malcem i w końcu "puściły" do domu. A tam... już za progiem przywitały mnie okolicznościowe dekoracje, kwiaty, balony. Poczułam się absolutnie wyjątkowo, jakbym dokonała czegoś wielkiego. Bo dokonałam! 

Teraz czas pokazać synkowi jego Dom :)


fot.www.mojniemowlak.pl
fot.www.ceneo.pl
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...